Szczęście to pogoda ducha. Większość nieszczęścia, jeśli nie całe wynika z egoizmu. Nie porzucamy swego status quo, wobec tego powtarzamy wszystko w koło jak mantrę. Dzień za dniem się toczy jak zawsze. Nie możemy też zrozumieć, dlaczego ktoś traktuje nas jak wcześniej i dlaczego wszystko, co robimy, idzie źle. A prawdziwe szczęście jest bezwarunkowe, niezależne od osób, rzeczy, schematów.
Jedną z wielu rzeczy, które wiążą nas z ograniczeniami i odcinają od szczęścia, jest osobista wola. Zbyt często sprowadza nas ona na manowce. Powinniśmy uczynić częścią naszej codziennej praktyki porzucanie osobistych pragnień, nie dla idei, ale dla nas samych. Posługujemy się nieustannie starymi schematami, a nowe jest nowe, zatem nam nieznane.
Gdy osiągamy ten etap naszej duchowej ewolucji, ogarnia nas pragnienie “odpuszczenia” wszystkiego. “Miej wyjebane, a będzie ci dane”. W końcu dociera do nas prawda, że dotychczas padły z naszych ust tylko słowa i zapewnienia, a działanie /jakiekolwiek by nie było/ jest porzuceniem tego co osobiste, na rzecz celu. “Nie chcę, ale muszę!”. To wówczas ogarnia nas pragnienie “odpuszczenia” starego, na rzecz nowego. Pragnienie pójścia naprzód. A do przodu nie podążamy przetartą ścieżką. Działajmy, prokreujmy, twórzmy.
I pod żadnym pozorem nie wolno nam porzucić radości i śmiechu, bo to one łagodzą nasze życie.