Czy jestem coś winien moim rodzicom za to, że mnie stworzyli i wychowali? Jest kilka teorii na ten temat. Pierwsza to teoria długu – dorosłe dzieci sprawują opiekę nad rodzicami w zakresie, w jakim były pod opieką jako dzieci. Druga – teoria przyjaźni – dzieci zawdzięczają rodzicom taki związek jak z bardzo dobrym i bliskim przyjacielem. Trzecią jest teoria wdzięczności – dzieci troszczą się o swoich rodziców, ponieważ motywuje je wdzięczność za wszystko, co rodzice dla nich zrobili. Czwartą zaś teoria towarów specjalnych – dzieci oferują to, co tylko mogą, w bezpośredniej zamianie za to, co mają lub obecnie oferują ich rodzice (np. spadek).
Czy jestem coś winien rodzicom?
Czy jestem coś winien rodzicom za to, że mnie wychowali?
Nie, nie jesteś nic winien rodzicom za to, że cię wychowali. I bez znaczenia jest, czy byli dobrzy, czy byli toksyczni. Nie prosiłeś się o narodziny. To była ich decyzja, żeby cię mieć i ich odpowiedzialność za twoje właściwe wychowanie. Niektórzy rodzice czują się uprawnieni do “spłacenia długu”, ponieważ nauczyli się tego również od swoich rodziców. Ale to błędne koło, którego nikt póki co nie odważył się zatrzymać. To toksyczne międzypokoleniowe nieporozumienie, które wciąż jest przekazywane.
Jeśli chcemy mieć lepsze relacje z rodzicami, musimy porzucić przekonanie, że wszystko jest na zasadzie wet za wet. Można mieć /lub przywrócić/ pełen miłości związek ze swoimi rodzicami bez konieczności udowadniania, że jest on tego wart. Jeśli pochodzisz z toksycznej rodziny, ten złożony problem może zaszkodzić również twoim dzieciom. Ale jeśli pragniesz mieć dzieci, one będą cię traktować tak, jak ty traktujesz swoich rodziców. W końcu obserwując twoje relacje z twoimi rodzicami, nauczą się działać podobnie jak ty, w ten sam sposób. To koło powtarzającej się historii, które nauczyliśmy się nazywać karmą.
Czy jestem coś winien rodzicom? – Rozważania:
Bycie dorosłym różni się od bycia małym dzieckiem na utrzymaniu. Ale rodzaj relacji, którą masz z rodzicami, tak naprawdę nie zmienia się zbytnio przez całe twoje życie. Jeśli więc są to relacje trudne, najprawdopodobniej ty też ze swoimi dziećmi będziesz miał takie same relacje. Jeśli rodzice byli dla ciebie dobrzy, prawdopodobnie traktowałeś ich jak przyjaciół, podekscytowany możliwością stworzenia z nimi wspomnień. Ale jeśli nie robiłeś tego, nie miałeś do nich szacunku, ani miłości, prawdopodobnie nie umiesz w ogóle kochać, być wdzięcznym i odnosić się do nich z szacunkiem, to czeka cię podobny los. To prawdy oczywiste i niejako automatyczne.
Jeśli nie jesteś “wdzięczny” rodzicom za to, że cię powołali na ten świat i wychowali, działasz zgodnie z tym, co myślisz o swoim związku z nimi. Ale wówczas powstaje problem i schemat, który i ciebie będzie dotyczył. Jeśli jednak zdecydujesz się kochać ich do końca ich dni, to świetnie. Ja kocham moje dzieci, ale po rozstaniu z ich matką, porzuciły mnie i skrzywdziły. Nie mają też dla mnie żadnego szacunku i wolno im. Każdemu wolno działać wg własnych zasad i nikt wobec nikogo nie ma żadnych zobowiązań. Czasami tylko trzeba się zastanowić co tak naprawdę się opłaca i co warto zrobić?
Czy jestem coś winien rodzicom? – Podsumowanie:
Ja nie chcę o swoich dzieciach ani myśleć, ani też zostawiać im cokolwiek po sobie w spadku. Poświęciłem im wystarczająco dużo czasu, spełniając ich fanaberie i opiekując się nimi. W początkowym okresie ich życia byłem dla nich matką i to mój błąd. Teraz wolę zapewnić byt innym ludziom z mojego życia, którzy są przy mnie, od których otrzymałem w trudnych chwilach pomoc i wsparcie, którzy mnie ciągle nie okłamywali i zmuszali do wstydu. Wolno mi.
Pieniądze będą miały znacznie większy wpływ, jeśli nie zostawię ich moim dzieciom. Niech same wyciągają wnioski z życia. Nikt wszak nie obiecywał, że w życiu będzie łatwo. A być może to ich wreszcie usamodzielni, ale też zwróci ich uwagę, że w życiu nie ma nic za darmo. Czy to czyni mnie złym rodzicem? Nie sądzę. Godzę się z tym jacy wobec mnie są i przyjmuję życie jakie jest, a jest naprawdę piękne. To my ludzie zbytnio serio je traktujemy i tworzymy je uciążliwym, zamiast pięknym.
PS. Nikt nie lubi być traktowany bezdusznie jak bankomat.